poniedziałek, 6 października 2014

6.

Tytuł: GWIAZD NASZYCH WINA
Tytuł oryginału: "The fault in our stars"
Autor: John Green
Ilość stron: 312
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Bukowy Las
Ocena: 9/10



Opis:
"Hazel ma szesnaście lat, a jednym z nieodłącznych elementów jej życia jest aparat tlenowy o imieniu Philip. Odkąd trzy lata temu zachorowała na raka, nie chodzi do szkoły, spędzając dni głownie na czytaniu i oglądaniu "America's Next Top Model". Jednak gdy na spotkaniu grupy wsparcia dla chorej młodzieży poznaje Augustusa, w jej życiu następuje zwrot o 180 stopni. Czeka ją podróż, nieoczekiwana i wytęskniona zarazem, w poszukiwaniu odpowiedzi na najważniejsza pytania: czym są choroba i zdrowie, co znaczy życie i śmierć, jaki ślad człowiek może po sobie zostawić na świecie

Gwiazd naszych wina Johna Greena jest wnikliwa i odważna, zabawna i ironiczna. Autor, pisząc o nastolatkach, ale nie tylko dla nich, zgłębia uniwersalną kwestię życia i miłości."


Recenzja:
Stało się! Książka trafiła na listę ulubionych! Po przeczytaniu pomyślałam: "To jest to czego szukałam". Chcecie wyjaśnień? Są i one.
Książka urzeka samym tytułem, który zachęca do przeczytania jej. Bohaterowie, jedyni w swoim rodzaju, borykający się z największym problemem ludzkości- rakiem. Fabuła, sprawiająca, że przez twoje ciało przepływają dreszcze, a każda strona przyprawia o kolejny tysiąc wrażeń i doznań związanych z czytaniem. Nietuzinkowe dialogi, które na zawsze zapadły w pamięć i pozwoliły zrozumieć chorobę. A przede wszystkim niespodziewany zwrot akcji, który według mnie idealnie pasował, ponieważ lubię takie zakończenia.

Phalanxifor (spoiler!) cudowny lek, dzięki któremu Hazel nadal żyje. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo wdzięczna jestem autorowi, który wymyślił to i uwzględnił w swojej powieści. Czy nie chcielibyście, aby wynaleziono lek, który pozwalałby na dłuższe życie chorych (w przypadku Hazel to 3 lata). Nie wiecie jak bardzo ja bym chciała... Tak. Wiem co to rak. Wiem jak bardzo ciężko jest, gdy bliska osoba umiera. I wiem jak bardzo ta książka mi to odzwierciedlała. Dlatego też, wszystkie opinie typu "Gfiazdeg naszyh fina to gówno, bo autor nie ma pojęcia co to choroba i nie wie co ludzie przeżywają. Ja wiem, bo przeszłam to na własnej skórze, jestem najmądrzejsza..." etc.etc. omijam szerokim łukiem. Ja z każdą stroną, zwłaszcza pod koniec, przypominałam sobie wszystkie te momenty, to jak człowiek stawał się roślinką, to jak nadzieja umierała wraz ze wszystkim. To można poczuć podczas czytania tej książki... Szczerość, mądrość i prawdziwość płynącą potokiem słów przetoczonych na papier. Dziękujmy niebiosom za takich autorów!

Najlepiej napisaną postacią jest Augustus, chłopak, który ma momentami dość wisielcze poczucie humoru, jest próżny, świadomy swojej urody i inteligencji, ale w tak czarujący sposób, że nie jednej dziewczynie miękną kolana, gdy go słucha. A na pewno jest tak z Hazel. O takich ludziach mówi się, że są charyzmatyczni. Ponadto, Gus uwielbia wygłaszać monologi wyrażające jego pojmowanie świata, a w ustach trzymać niezapalone papierosy („Widzisz, to taka metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał”).

Kolejna sprawa to Hazel i Augustus. Młodzi, ale bardzo doświadczeni przez życie. Inni. Skutki uboczne. Granaty. Chorzy. Takie określenia do nich pasują, co gorsza, sami się tak określają! Ale mi się to podoba. Wiedzą kim są dla ludzi i wiedzą jak na ludzi działają. Dlatego też, nie chcą się z nimi spotykać (szczególnie Hazel) i unikają ich, oczywiście do momentu kiedy sami się nie poznają. Od początku daje się wyczuć nutkę miłości, ale (mówię szczerze!) do końca myślałam, że będą (spoiler!) tylko przyjaciółmi. A jednak! Niech to gęś kopnie, chyba nie ma książki bez odrobiny miłości, ale i to można przeboleć, gdy całość to istne niebo.

Ach, no tak. Język, język, język. Cudowny, lekki, pisany jakby wprost z chmur. Delikatny, ale nie jakoś bardzo wygórowany. Trafia do nas i powoduje, że bardzo lekko nam się czyta. Tyle ważnych słów i zdań. Tyle cudownych cytatów i fraz zawartych w jednej książce.

Wbrew pozorom powieść można zaliczyć do jednej z trudniejszych. Zaskoczenie? Nie dla mnie. Potrzeba ciszy, by zrozumieć co pragnie przekazać nam autor i jaki sens mają jego słowa. Trzeba wczytać się w tekst by wiedzieć co tak naprawdę jest najważniejsze. Potrzeba zrozumienia. A książka jest warta zachodu, bo ujawnia cały sekret życia i śmierci. No i wracamy do z lekka nad ciągniętego punktu kulminacyjnego, a mianowicie- śmierci. Autor, owszem, w bardzo ciekawy sposób przekazuje nam czym jest śmierć i jak próbować się z nią pogodzić, ale trochę za często o niej wspomina w powieści. Bohaterowie od początku przesiąknięci są gadką o śmierci mimo, iż i tak wiadomo, że to właśnie ona ich czeka. Trochę to denerwujące, bo autor zabiera nam nadzieję na wyzdrowienie postaci i od początku przyzwyczaja nas do myśli w stylu "i tak wszyscy umrą". Być może taki był jego cel, uświadomić to co nieuświadomione i pokazać jak kruche jest życie. W przeciwieństwie do młodzieżowych powieści fantasy, gdzie wampiry, wilkołaki itp. walczą ze sobą, a jedynym niebezpieczeństwem jakie zagraża ich życiu jest osikowy kołek lub srebrny sztylet i autor cały czas pisze, że bohater był o włos od śmierci ta książka ukazuje, że o włos od śmierci można być cały czas. Można być na cienkiej granicy życia i śmierci przez dobrych parę lat. Można umrzeć nie zostając przez kogoś zabitym... Można umrzeć przez chorobę, która nie wątpliwie jest dla mnie zdecydowanie straszniejszym czynnikiem zabijającym ludzi niż kawałek drewna czy metalu. Taką opinię wyrobiłam sobie o śmierci czytając tę książkę i nie tylko. Bo jest możliwość przeżycia większych męczarni, przez dłuższy czas niż chwilę rozdzierającego (jak to piszą autorzy wampirzych książek) bólu zadanego przez kołek.


Książka w mojej opinii ma jak najbardziej pozytywną ocenę. Z pewnością sięgnę po kolejne utwory Green'a takie jak "Szukając Alaski" czy "Papierowe miasta", bo przecież autor nie kończy kariery na jednej powieści, a kto wie może kolejne będą jeszcze lepsze? Mam tylko nadzieję, że nie wycisną ze mnie łez tak jak GNW. W każdym bądź razie zaufanie do autora już mam, więc nie obawiam się kolejnych jego dzieł. Mam prawie sto procent pewności na to, że książka okaże się hitem, a dowodem na to jest emanująca mądrością i dojrzałością "Gwiazd naszych wina".


czwartek, 2 października 2014

5.

Tytuł: SZEPTEM
Tytuł oryginału: "Hush, Hush"
Autor: Becca Fitzpatrick
Ilość stron: 327
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: Wydawnictwo Otwarte
Ocena: 8/10




Opis:
  "Patch jest tajemniczy i zabójczo przystojny. Nic dziwnego, że szesnastoletnia Nora uległa jego urokowi. Niemal natychmiast w jej życiu zaczęły dziać się rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Chyba,że...
  Chyba, że ktoś wie, że znalazł się w samym środku bitwy. Bitwy, którą od wieków toczą Upadli z Nieśmiertelnymi.
  O Twoje życie

  Ale cicho sza... Są tajemnice, o których mówi się tylko szeptem."


Recenzja:
  Książka mimo kilku niezbyt pochlebnych recenzji bardzo mnie urzekła. Co prawda nie jest idealna, ale ma wiele swoich atutów (UWAGA! spoiler: Zabójczy, arogancki i nieokrzesany Patch). Co prawda nie jest pisana wybitnym językiem wprost ze słownika, bo daje się wyczuć prostotę i potoczność, ale być może to także jest atutem, bo jak tu czytać książkę o zbuntowanym aniele językiem, który momentami ciężko zrozumieć? Nijak się nie da! Słowa przytaczane prosto i bezpośrednio pasują tej książce jak czarny to wszystkiego (brak pomysłu na porównanie). Także nie czepiajmy się języka, bo jedyne czego się mogę czepić to korektorów, którzy nie dostrzegają błędów poprzednika (tłumacza).
  Teraz czas na najlepsze, czyli opinia fabuły wprost spod mojej dłoni. Ciekawie opisana i dobrze zbudowana, ale (zawsze mam jakieś "ale") nie podoba mi się początek. Czy nie mamy już dość poznawania się bohaterów na lekcjach podczas pracy w grupach? Nie sądzicie, że to takie... oklepane? Ja tak uważam i tu książka traci punkt(y) (uwielbiam, gdy docieramy do momentu tracenia punktów xd). Dobrze, ale wróćmy już do pozytywów, którymi was obsypię. Cudowne fragmenty rozładowujące napięcie ("Dzięki za podwiezienie- powiedziałam. - Co robisz w sobotę wieczór? Chwila namysłu. - Mam randkę z tym co zawsze. Wyraźnie się zainteresował - Tym co zawsze? - Zadaniem. - Odwołaj.") i poprawiające humor. Wiele głębokich cytatów i przemyśleń. Świetnie dopasowane miejsca akcji z sytuacjami w jakich dani bohaterowie się znajdują. I oczywiście ulubiony fragment o Archaniele, ale już koniec! Spojleruję wam tylko, a wy w końcu nie weźmiecie się za czytanie. Teraz tylko zakończenie i możecie sięgać po lekturę.
  Ogólnie książka ma w sobie wszystko co potrzebne jest dobrej książce (o wampirach, wilkołakach, czarownicach, aniołach i innych takich). Nutę fantazji, szczyptę tajemnicy, kilka gramów arogancji i kilo miłości. Książka mi się podobała, ale polecam ją fanatykom fantasy, bo ludzie miłujących się w kryminałach itp. nie odnajdą w niej właściwego przekazu.